Dlaczego niektórzy Ślązacy kochają jerzego ziętka?

 


... UDOKUMENTOWANE NAUKOWO FAKTY HISTORYCZNE ...

1968 rok - wypędzanie Żydów z Polski !!


cytujemy znakomity tekst, źródło które jest słabo widoczne w internecie



19 listopada 2005 roku w centrum Katowic stanął pomnik dawnego wojewody śląskiego generała Jerzego Ziętka. Otyły starszy pan z brązu, podpierający się laseczką wygląda dobrotliwie i ciepło. Dlaczego Ślązaków - przywiązanych do tradycji i zakorzenionych w religii - połączyła idea budowy pomnika komunistycznego dygnitarza? Jerzy Ziętek – powstaniec śląski, przed II wojną światową młody urzędnik sanacji, naczelnik gminy Radzionków. W 1945 powrócił na Śląsk jako komunistyczny namiestnik, zastępca i prawa ręka wojewody generała Aleksandra Zawadzkiego awansowany w PRL-u do stopnia generała przeszedł do legendy jako „stary Jorg”. Chociaż tak naprawdę w generalskim mundurze wydaje się z perspektywy czasu równie groteskowy jak inny starzec -generał Jan Dobraczyński. Ten jednak napisał przynajmniej kilka dobrych książek.

Dzisiaj kult Jerzego Ziętka osoby połączył rozmaite środowiska Ślązaków. Dobra pamięć o Ziętku to nie tylko wyraz tęsknoty za iluzorycznym rajem Polski Ludowej. To przede wszystkim wyraz śląskich kompleksów i – czasem słusznych – żalów; bez poczucia śląskiej krzywdy Ziętek pewnie dawno odszedłby w niepamięć tak samo jak budowniczowie Trasy Łazienkowskiej czy Dworca Centralnego w Warszawie. A tymczasem w roku 2005 nie brakuje na Śląsku gorliwych apostołów chwały Ziętka, wśród nich znajduje się m.in. reżyser i senator Kazimierz Kutz. W plebiscycie lokalnego dodatku „Gazety Wyborczej” kilka lat temu Jerzy Ziętek zajął drugie miejsce wśród „Ślązaków stulecia” – zaraz po Wojciechu Korfantym. 

Dziś kult jego osoby krzewi zarówno lokalny dodatek „Gazety Wyborczej”, próbujący rewidować mit obrony przez śląskich harcerzy katowickiej wieży spadochronowej, jak i środowiska skupione wokół miesięcznika „Śląsk”, protestującego przeciw opieraniu wiedzy o obronie Katowic we wrześniu 1939 roku przede wszystkim na raportach niemieckiego generała. Jedni i drudzy mówią jednym głosem, gdy przyjdzie do Ziętka i jego apoteozy, której najbardziej jaskrawym wyrazem jest wzniesienie pomnika Jerzego Ziętka przy katowickim Rondzie, tuż obok najważniejszego w tym regionie monumentu – trzech skrzydeł, pomnika powstań śląskich. Ten fakt należy potraktować o wiele poważniej niż pojawiające się raz po raz w całej Polsce ciągoty do uczczenia Edwarda Gierka. Te można wytłumaczyć – posłużmy się tutaj metaforycznym skrótem - tęsknotą do złudzeń socjalizmu. 

Natomiast to, co dzieje się wokół postaci Ziętka nie wydaje się bynajmniej hucpą. Ta osoba została ważnym wyznacznikiem śląskiej tożsamości. Jerzy Ziętek w świadomości śląskich elit i prostych ludzi funkcjonuje dziś jako dobry gospodarz, potrafiący o tę ziemię dbać. Dopiero w drugim rzędzie zwraca się uwagę, iż był przykładem „dobrego komunisty” z akcentem na przymiotnik i predylekcją do coraz częstszego pomijania rzeczownika. Tymczasem wyrażenie „dobry komunista” to typowy oksymoron. Jerzy Ziętek urodził się w 1901 roku. Jako peowiak uczestniczył w akcji plebiscytowej na Śląsku i zdążył „załapać się” na walki w III tutejszym powstaniu, choć był to raczej epizod. Później jako urzędnik powiatowy w Tarnowskich Górach związał się z chadecją Wojciecha Korfantego. Po przewrocie majowym dokonał pierwszej wolty w życiu i odkrył w sobie piłsudczyka. Był naprzód komisarycznym zarządcą, a potem – przez 10 lat, do 1939 roku – naczelnikiem gminy Radzionków. Już wtedy zwrócił uwagę jako dobry administrator, ale również szczwany i bezwzględny polityczny gracz. 

Po wybuchu wojny, uciekając przed Niemcami znalazł się na terenach zajętych przez Sowietów. W niejasnych okolicznościach trafił aż na Kaukaz, a później odnalazł się w obozie w Sielcach nad Oką. Tam został oficerem politycznym 2. Dywizji Piechoty LWP. Faktu powierzenia mu takiej funkcji nie sposób tłumaczyć przypadkiem. Czym zdobył zaufanie Ziętek, że powierzono mu funkcję politruka? Czy zataił swoją przeszłość w sanacyjnej administracji, czy też przekonał o tym, że będzie lojalny i użyteczny dla nowego systemu? A jeżeli przekonał - to jakimi argumentami?

Te pytania na razie pozostają bez odpowiedzi, co więcej - nie próbują ich nawet stawiać autorzy hagiograficznych biografii wojewody. 28 stycznia 1945 roku Jerzy Ziętek przyjechał do Katowic, gdzie wojewoda śląski Aleksander Zawadzki mianował go swoim zastępcą. Urzędowanie rozpoczął w gabinecie wielkiego przedwojennego wojewody Michała Grażyńskiego. Wtedy zaczęła się oszałamiająca – jak na funkcjonariusza przedwojennej sanacji - kariera „Jorga” w strukturach komunistycznej władzy. 

Czy jego postawę można porównać, z zachowaniem szacunku dla wszystkich różnic, do postaci Bolesława Piaseckiego? Na jakie kompromisy poszedł Ziętek i jaką cenę zapłacił za postawę, którą dziś jego hagiografowie określają mianem pragmatyzmu? Z inspiracji i pod protektoratem Jerzego Ziętka zbudowano w Katowicach Pałac Młodzieży im. Bieruta i uznawany do dziś za jego „exegi monumentum” Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku. W czasach stalinowskich na krótko odsunięty został na boczny tor partyjny, jednak pozwolono mu dalej działać w administracji. To kolejny frapujący punkt w jego biografii – wszak działo się to w czasach, kiedy z przeciwnikami rozprawiano się bardzo ostro. Później powrócił - praktycznie rządził Śląskiem – m.in. jako wiceprzewodniczący i przewodniczący Wojewódzkiej Rady Narodowej – przez lata w tandemie z Edwardem Gierkiem. W tym duecie Gierek był od polityki, Ziętek – od gospodarki oraz infrastruktury. 

Dopiero kiedy Gierek został I sekretarzem KC – Ziętek nie umiał ułożyć sobie współpracy z jego następcą w województwie Zdzisławem Grudniem i w rezultacie przegrał z nim rywalizację o wpływy i faktyczną władzę. Ale nie chodzi tylko o inwestycje, jakich region doczekał się pod jego okiem. Prawdziwym powodem miłości Ślązaków do generała Jerzego Ziętka wydaje się właśnie jego śląskość – przez lata oraz bez ogródek i kompleksów manifestowana, a nawet podkreślana. „Stary Jorg” konsekwentnie posługiwał się gwarą, na tym poziomie nigdy nie zaparł się swojej tożsamości. I powiedzmy to jasno: tak naprawdę prawdziwej santyfikacji tej postaci w śląskiej świadomości dokonał jego konflikt z I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach z lat 70., podówczas wszechwładnym „cysorzem” Zdzisławem Grudniem oraz jego ekipą. 

Zarówno Gierek, jak i Grudzień pochodzili z Sosnowca. Są więc Ślązakami jedynie z perspektywy Warszawy i reszty Polski. Dla Ślązaków zawsze byli i pozostaną „gorolami” (obcymi) zza Brynicy – na tej rzece przebiegała granica pomiędzy rosyjską Kongresówką a pruskim Śląskiem. Ta pierwsza była biedna i zacofana, ten drugi przemysłowy i pełen „ordnungu” (porządku). Kongresówka była czerwona, Śląsk chrześcijański. Ten podział utrzymuje się zresztą do dziś – dość spojrzeć na wyniki kolejnych wyborów, w których w Zagłębiu znacznie lepszy wynik uzyskuje SLD. Dla Ślązaków rządy goroli (czytaj – chamów) zza Brynicy były największym policzkiem jakiego mogli doświadczyć. Odsunięcie Ziętka – symbolem zawłaszczania śląskich sukcesów przez „chadziajstwo” z czerwonego Zagłębia. Dla współczesnych Ślązaków postać Jerzego Ziętka odgrywa prostą rolę symbolu: można pozostawać u steru władzy i nie wstydzić się swego pochodzenia, co więcej – podkreślać je i afirmować. To swoiste odreagowanie na lata traktowania gospodarzy tej ziemi jak obywateli drugiej kategorii – tak działo się i w Niemczech, i w Polsce – zwłaszcza tej komunistycznej. To odreagowanie za okres tępienia gwary, za czas panoszenia się „obcych” – naprzód tych przybyłych zza Buga, potem zza Brynicy, obecnie zaś – faktu, iż za kluczowymi dla regionu decyzjami stoi „warszawka”. 

Ślązacy przez lata czuli się pomiatani na swojej ziemi, zaś Ziętek był dla nich przykładem, iż tak wcale być nie musi. Jest również Ziętek lekarstwem na współczesne poczucie śląskiej krzywdy – na Śląsku do powszechnych należy odczucie, że „Polska” przez dziesięciolecia eksploatowała ten region, teraz zaś – odwróciła się odeń, zostawiając sam na sam z problemami, jakie wynikły m.in. z restrukturyzacji (czytaj: dramatycznego ograniczenia) górnictwa. Oczywiście do tych wątków dzisiaj Ślązacy dorobili wznioślejszą ideologię. Henryk Buszko, przewodniczący Zarządu Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Generała Jerzego Ziętka mówił w wywiadzie prasowym: „(...) był nie tylko wojewodą śląskim, ale i mężem stanu na skalę ogólnopolską. (...) Ziętek znany był z tego, że otaczał się fachowcami, respektował ich wiedzę, nie podejmował decyzję bez ich opinii.” Jednak te słowa tak naprawdę wystawiają kiepskie świadectwo kwalifikacji aparatczyka z ambicjami na regionalnego męża stanu. Żeby być wielkim, wystarczyło mu wypełnić coś, co dziś wydaje się minimum, jakiego należy wymagać od polityka.

Powiedzmy szczerze – postać Jerzego Ziętka nie nadaje się na pomniki. Bo czyż może na nich stanąć zdrajca? Powszechna jest dziś taka interpretacja ostatniego sześćdziesięciolecia: nie można potępiać tych, którzy działali w strukturach PRL-owskiej władzy, bo wybierali mniejsze zło i starali się realizować, co można – mimo historycznych ograniczeń. Tych słów w żaden sposób nie można jednak odnieść do Ziętka. Kiedy przybywał na Śląsk jako namiestnik z komunistycznego nadania – w kraju trwało Powstanie Antysowieckie, walczyły oddziały niepodległościowej partyzantki. 

Z takiego punktu widzenia Ziętek był kolaborantem. Nie tylko jako przedwojenny urzędnik państwa polskiego, lecz także jako Ślązak. Tysiące jego ziomków wywożono wówczas do niewolniczej pracy w kopalniach Donbasu. Wielu z nich nie wróciło. Ziętek patrzył na to z pozycji sojusznika kata. Podnoszonych przez historyków dokumentów, iż interweniował w jakiś pojedynczych sprawach nie sposób brać za usprawiedliwienie. Brak sprzeciwu oznaczał mimo wszystko akceptację, „mniejsze zło” pozostaje złem. Przybył na Śląsk jako współpracownik sowieckich okupantów. Dziś jego decyzję próbuje się tłumaczyć pragmatyzmem, choć była ona raczej wyrazem chęci zrobienia kariery w każdych warunkach i za każdą cenę. Bo czyż przez sześć lat wojny powstaniec i piłsudczyk mógł się stać ideowym komunistą? 

Koniunkturalizm Ziętka koresponduje z pewną śląską cechą, o której w katowickim dziś rzadko się mówi: umiejętnością przystosowywania się do różnych warunków – także państw i zbrodniczych ideologii. A mit „starego Jorga” dobrego gospodarza? W czasach komunizmu, żeby być dobrym gospodarzem wystarczyło posiadać telefon i polityczne przełożenie. Dysponując takimi narzędziami wszystko mógłby także załatwić koń albo... małpa. Ziętek miał jeszcze swoją „krykę” (laskę), którą w razie potrzeby potrafił niektórym towarzyszom pogrozić niczym dziadek niesfornym wnukom. Stąd brały się powtarzane do dnia dzisiejszego opowieści jak chwytał za telefon, by kogoś „opieprzyć” lub za pióro, żeby podpisać decyzję – i załatwiał przydział na samochód albo remont jakiegoś dachu. Załatwiał tym, którym udało się dostać przed jego oblicze. Interwencja w pojedynczych sprawach nie mogła jednak zmienić ówczesnej rzeczywistości. Była za to zdolna tworzyć legendę Ziętka. 

Oczywiście – posiadał wojewoda i pozytywne cechy. Nie lubił karierowiczostwa (!) i powszechnego w realsocjalizmie braku kompetencji (zwłaszcza u „goroli”). Pewne rysy tej złożonej bądź co bądź osobowości były wręcz wymarzone do budowania legendy: bezpośredni w kontaktach z ludźmi, od których nie odgradzał się tłumem urzędników i którym potrafił coś szybko i bez znajomości załatwić. A przy okazji sybaryta, wlewający w siebie ogromne ilości alkoholu, na który był niesamowicie odporny (potrafił zjeść dwie golonki, zapijając je litrem wódki). Żeby nie cuchnąć alkoholem zażerał się czosnkiem. Pod tak barwnymi rysami łatwo było jednak ukryć rzeczywiste oblicze komunistycznego aparatczyka, jakim bez wątpienia pozostawał. Po publikacji tego tekstu (w znaczącym tytule może ukazać się jedynie poza Śląskiem) nadejdzie zapewne ze Śląska kilkadziesiąt kilogramów polemik. I każda z nich będzie mimo wszystko dowodem, że warto Ślązakom mówić, iż tak naprawdę ich miłość do Ziętka jest wyrazem śląskich kompleksów, niedowartościowania, oraz tęsknoty za dawną pozycją i znaczeniem tego regionu. Budując mu pomnik – Ślązacy chwalą a nie dobre czasy, lecz czasy, w których im było dobrze.

Marcin Hałaś


przy piwie 
dwaj czerwoni złoczyńcy ...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz