Instytutu Pamięci Narodowej demoluje mit Jerzego Ziętka

 





http://tosz.salon24.pl/530482,general-jerzy-zietek-bez-maski

 

Najnowszy numer półrocznika „CzasyPismo” o historii Górnego Śląska, wydawany przez katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej demoluje mit Jerzego Ziętka.

Przez dziesięciolecia na Śląsku obowiązywał mit Jerzego Ziętka – dobrego gospodarza, „swojego chłopa”, „Ślązaka takiego jak my”. Jerzy Ziętek w plebiscycie Gazety Wyborczej w 1999 roku przez jej czytelników został uznany za drugiego najwybitniejszego Ślązaka (po Wojciechu Korfantym) XX wieku. Nadal pozostaje najbardziej rozpoznawalnym prominentem PRL.

Czy to prawda? Bogusław Tracz, historyk Instytutu Pamięci Narodowej demitologizuje (i demoluje) „mit Jorga” - tak bliscy współpracownicy, i nie tylko nazywali Jerzego (po śląsku Jorg) Ziętka.

Jerzy Ziętek był Ślązakiem z krwi i kości. Urodził się w 1901 roku na przedmieściu Gliwic – w Szobiszowicach. Brał udział w III powstaniu śląskim, jednak – jak zauważa B. Tracz – „wbrew legendzie nigdy nie pełnił żadnych funkcji przywódczych i nie uczestniczył w większych starciach zbrojnych”. Był najprawdopodobniej łącznikiem lub najprawdopodobniej zabezpieczał pozycje powstańców pod Gliwicami.

Po powstaniach śląskich Ziętek został sanacyjnym urzędnikiem. Nawiasem mówiąc ten etap jego kariery krytycznie ocenia nawet Kazimierz Kutz, który Ziętkowi bardzo dużo zawdzięcza. Dla Kutza sanacyjny etap kariery Ziętka to zdrada powstańczych ideałów i samego Korfantego. „Wielu powstańców wygnańców za możliwość urządzenia się od  nowa przeszło na stronę wojewody Grażyńskiego. Ziętek zdradził swego  przywódcę (...), a tym samym przekreślił swoje młodzieńcze ideały. Musiał mieć kaca moralnego” – pisał Kutz w eseju „Człowiek, któremu się udało”, opublikowanym w jego książce „Portrety godziwe”.

W oficjalnych życiorysach Ziętka (zmienianych w części w zależności od zapotrzebowania PRL-owskiej propagandy) rozwodzono się nad jego rzekomym udziałem w walkach. Jerzy Ziętek w czasach PRL będzie opowiadał, że on, syn zwykłego kolejarza spod Gliwic,  wyrzucony z niemieckiej szkoły za polski patriotyzm, walczył w najcięższych  powstańczych bojach: pod Starym Koźlem, Kędzierzynem, Sławięcicami i pod Górą św. Anny. Mijał się (delikatnie mówiąc) z prawdą. I wzmacniał swoją legendę.

„W II powstaniu miał stać na czele specjalnej grupy szturmowej, a w III powstaniu miał dowodzić początkowo plutonem, a następnie kompanią.[…] Równie niesamowite opowieści snuto na temat roli Ziętka w wojnie obronnej w 1939 roku. W rzeczywistości wyjechał z przygranicznego Radzionkowa jeszcze przed atakiem niemieckim i razem z innymi urzędnikami ewakuował się przez Katowice do Krakowa, a stamtąd do Lwowa. Nie wydaje się, aby w tym czasie choć raz powąchał proch” – pisze Bogusław Tracz.

Ziętek w Związku Sowieckim został internowany w łagrze w Rybińsku nad Wołgą, gdzie budował elektrownię. Potem wycinał drzewa pod linię energetyczną na Kaukazie. Mundur żołnierza założył w 1943 roku, kiedy trafił do Sielc nad Oką, gdzie powstawały pierwsze jednostki armii polskiej, podporządkowane Sowietom. W walkach udziału najprawdopodobniej nie brał, bo był oficerem polityczno-wychowawczym, czyli politrukiem.

Musiał być wobec nich lojalny, bo szybko awansował. W październiku 1943 r. sanacyjny urzędnik w komunistycznej armii otrzymał skierowanie do szkoły oficerów polityczno-wychowawczych w Riazaniu, swoistej „kuźni kadr”, którą ukończył w stopniu podporucznika. „Serwilizm i lojalność przynosiły owoce, skoro w styczniu 1945 roku szczycił się pagonami podpułkownika, a jesienią 1945 r. awansował do stopnia pułkownika” – pisze historyk. Nawiasem mówiąc w czasie, kiedy Ziętek awansował w armii, sowieccy żołdacy którym również swoją karierę zawdzięczał, gwałcili, mordowali i rabowali Ślązaków.

Ostatni awans Ziętka w armii przypada na maj 1972 roku – z okazji 50. rocznicy III powstania śląskiego „Jorg” zostaje mianowany generałem brygady. Ziętek po wojnie wybrał karierę u boku Aleksandra Zawadzkiego i w 1945 r. został jego zastępcą – wicewojewodą śląskim.

Naturalnie awans nie byłby możliwy bez członkostwa w PPR. „Od lutego 1945 r. był członkiem PPR, choć postanowiono, że „mądrość etapu” wymaga, aby nie ujawniał swojej partyjnej przynależności. Oficjalnie bezpartyjny, faktycznie zasiadał w gremium decyzyjnym PPR. Zbyt wysokie miejsce zajmował w machinie lokalnej władzy, by nie wiedzieć, co działo się w piwnicach Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego przy ulicy Powstańców, katowickim więzieniu i szeregu innych placówek rozsianych po całym województwie” – stwierdza Bogusław Tracz. „Oficjalnie” do członkostwa w partii Jerzy Ziętek zaczął przyznawać się w 1948 roku.

Czy Ziętek, „dobry gospodarz”, na jakiego kreowała go partyjna propaganda, miał pojęcie o okrucieństwach UB w obozach świętochłowickiej „Zgodzie” czy Jaworznie, gdzie ginęli Ślązacy? Zapewne. Trzeba przyznać, że interweniował i pomagał osobom przeznaczonym do wysiedlenia ze Śląska do Niemiec, próbował ograniczyć wywózkę tysięcy śląskich górników do sowieckich kopalni.

 

Czasy stalinowskie zaczęły także zagrażać jemu. „Na początku 1948 r. UB rozpoczął rozpracowywanie wicewojewody pod kryptonimem Sanator. Kiedy rok później pozbawiono go członkostwa w PZPR, zawisła nad nim groźba utraty wpływów, a być może aresztowania i procesu zakończonego wyrokiem. Hamletyzująca postawa, a nawet rzekoma myśl o samobójstwie są dla wielu jego apologetów potwierdzeniem tragizmu sytuacji, w jakiej się znajdował. Oczekujący wyroku w celach śmierci żołnierze niepodległościowego podziemia byli z pewnością w gorszym położeniu” – zauważa B. Tracz.

Serwilizm się opłacił. Czarne chmury zniknęły. W 1953 roku, po śmierci Stalina został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za zasługi dla Polski Ludowej. Przywrócony do łask i do partii był zbyt mocnym przeciwnikiem dla policji politycznej, która w 1955 roku zakończyła jego rozpracowywanie.

Od lat 50. tworzy tandem z Edwardem Gierkiem, który od 1957 roku stał na czele Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Podział ról wydawał się być jasny – Gierek zajmował się polityką, a sprawami województwa katowickiego zajmował się Jerzy Ziętek, który błyskawicznie piął się szczeblach partyjnej kariery. W 1964 roku dołącza do wojewódzkiej partyjnej elity – staje się członkiem Egzekutywy KW PZPR.

Buduje. Powstaje Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku, który nosi jego imię. Jednak zarządzający nim działacze śląskiej PO wolą nazwę „Park Śląski”. Powstaje Wojewódzka Hala Widowiskowo-Sportowa, czyli „Spodek”. Nawiasem mówiąc ulubione miejsce partyjnych „spędów”, imprez i manifestacji.

Ze stanowiska wojewody katowickiego Ziętek odchodzi w połowie 1975 roku. Pozostaje jednak członkiem komunistycznej elity. Pełnił funkcję członka Komitetu Centralnego PZPR, był członkiem rady Państwa. W kwietniu 1980 roku Sejm PRL zatwierdził jego nominację na zastępcę przewodniczącego Rady Państwa, którym pozostał do śmierci w 1985 r.

Po śmierci Jerzy Ziętek pozostał legendą. „W drugiej połowie lat 80. Nastąpił prawdziwy wysyp – jego imieniem nazywano szkoły, szpitale, osiedla, ulice i place. Apogeum kultu Ziętka było odsłonięcie jego popiersia dłuta Augustyna Dyrdy w gmachu Urzędu Wojewódzkiego” – dodaje Bogusław Tracz.


i jeszcze to:


http://katowice24.info/dyrektor-ipn-jerzy-zietek-nie-zasluguje-na-stawianie-mu-pomnikow-i-nazywanie-ulic-jego-imieniem/#comment-24911

 

Dyrektor IPN: Jerzy Ziętek nie zasługuje na stawianie mu pomników i nazywanie ulic jego imieniem [WYWIAD]

Sierpień 31, 2017  Wywiady komentarze 2

 

Do 2 września samorządy powinny zmienić nazwy ulic i placów, których patronami są osoby bądź wydarzenia propagujące komunizm. Instytut Pamięci Narodowej w Katowicach uznał, że z przestrzeni publicznej powinien zniknąć również Jerzy Ziętek. Opinia IPN spotkała się z krytyką wielu środowisk. O tym na jakiej podstawie IPN wydał swoją opinię rozmawiamy z Andrzejem Sznajderem, dyrektorem katowickiego oddziału IPN.

Grzegorz Żądło: Jak to jest mieć władzę obalania pomników, zmieniania nazw placów i ulic. Jak pan się z tym czuje?

Andrzej Sznajder: Nie uważam, żeby nasza instytucja była tą, do której należy obalanie pomników. Wystarczy przeczytać samą preambułę do ustawy o IPN, gdzie zwięźle zdefiniowano naszą misję. Jest nią badanie, upamiętnienie i edukacja o czynach obywateli na rzecz niepodległości Polski, w obronie wolności i godności ludzkiej, a także zadośćuczynienie przez nasze państwo wszystkim pokrzywdzonym przez system łamiący prawa człowieka.

Mówi pan o ustawie o IPN, a ja o ustawie z kwietnia 2016 o dekomunizacji. Jasno wynika z niej, że to IPN tak naprawdę decyduje o tym czyje nazwisko warto zachować w przestrzeni publicznej, a czyje wyrzucić na śmietnik historii.

Ustawa o zakazie propagowania komunizmu rzeczywiście wskazuje na IPN jako instytucję służącą opinią w sprawach, które mogą budzić jakieś wątpliwości. Opinie te nie powstają przy kawie, kiedy patrzymy sobie w sufit czy podziwiamy krajobraz za oknem. Ustawa o zakazie propagowania komunizmu odwołuje się do wiedzy historyków IPN, którzy przez ostatnie kilkanaście lat prowadzili badania naukowe na temat najnowszej historii Polski w stopniu, w którym nie robiła tego żadna inna instytucja.

Czujecie na sobie tę odpowiedzialność?

Czujemy. Nie pozwalamy sobie na formułowanie opinii, nie mając oparcia w badaniach i wiedzy, którą zdobyliśmy. Zdajemy sobie sprawę, że narażamy się przez to na krytykę ludzi, którym nasze ustalenia się nie podobają.

Największa krytyka spotkała was za opinię na temat Jerzego Ziętka, która jasno mówi, że jego nazwiska nie powinno być w przestrzeni publicznej. Piszecie, że cały czas funkcjonuje legenda generała, Ślązaka i gospodarza, która powstała w minionym ustroju. Tyle tylko, że przecież pomnika Ziętka w Katowicach został zbudowany kilkanaście lat po upadku komunizmu. Wtedy jakoś IPN nie interweniował?

Wtedy nikt do nas po opinię się nie zwracał. Zapewniam pana, że już wtedy ta opinia była bardzo krytyczna wobec jego osoby. Już wtedy mieliśmy podstawowe zręby informacji na temat jego działalności politycznej. Nikt wtedy o to nie zadbał, nikt nie uznał za stosowne by tę legendę Jerzego Ziętka spróbować skonfrontować z wiedzą historyczną.

Czy dla historyków IPN-u postać Jerzego Ziętka jest jednoznaczna?

W świetle ustawy o dekomunizacji nasza opinia jest jednoznaczna: Jerzy Ziętek symbolizuje represyjny i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944–1989. Nie może być inna w odniesieniu do osoby, która od 1945 roku do końca swojego życia służyła ideologii komunistycznej. Jerzy Ziętek przybył do Katowic jako przedstawiciel i współpracownik polskich władz komunistycznych sprawujących władzę z woli Stalina. To z ich nadania objął funkcję wicewojewody wspólnie z gen. Zawadzkim. To w ich imieniu sprawował władzę najpierw wicewojewody, potem wiceprzewodniczącego i przewodniczącego prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej aż do 1973 roku, a później przez ostatnie dwa lata stanowisko wojewody. Równolegle był prominentnym przedstawicielem partii komunistycznej, najpierw PPR, potem PZPR. Zasiadał w gremiach decydujących o polityce tej partii: był m.in. członkiem Egzekutywy Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach, a od 1964 roku do 1981 roku Komitetu Centralnego PZPR. Równolegle był członkiem Rady Państwa, a w ostatnich latach swojego życia jej wiceprzewodniczącym (1980–1985). Jak to celnie powiedział Michał Smolorz“był integralnym składnikiem urzędowo-partyjnego systemu, który wtedy obowiązywał”.

W swojej opinii piszecie o Ziętku, że najbardziej obciążają go lata 1945-1950, kiedy to odpowiedzialny był za utrwalanie władzy ludowej na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim. Przy czym z tej opinii wynika, że owszem, miał świadomość co się wokół niego działo, ale nie wynika z niej, że komuś zrobił krzywdę. Wręcz przeciwnie, piszecie, że pomagał ludziom uniknąć wysiedleń i pomagał w sprowadzaniu już wysiedlonych górników itp. Czy więc biorąc to wszystko pod uwagę, Jerzy Ziętek może być oceniany tylko negatywnie?

Jeszcze raz podkreślę, nie tylko w tych pierwszych po wojnie latach, ale przez cały okres swojej działalności publicznej, Jerzy Ziętek nie był szeregowym urzędnikiem, ani szeregowym członkiem partii. Odpowiadał politycznie, a w wielu przypadkach można by dowieść, że na gruncie prawnym również, za wszystko, co się wokół niego działo. Gdyby chcieć dowodzić, że Jerzy Ziętek nikogo nie zamordował, nikogo nie wtrącił do więzienia, to w tej logice można by dowieść niewinności nawet, z zachowaniem wszelkich proporcji, Adolfa Hitlera, który żadnego dokumentu o Holocauście nie podpisał. Czy w takim razie zdejmujemy z Hitlera odpowiedzialność za Holocaust? To jest oczywiście parabola, ale naprawdę tego sposobu myślenia zaakceptować nie można, nie tylko w odniesieniu do Jerzego Ziętka.

Jerzy Ziętek musiał wiedzieć, akceptować i godzić się na politykę, którą wobec regionu realizowała PPR i jej mocodawca, czyli Związek Sowiecki. Ta polityka polegała na wywózce do ZSRS prawie 45 tysięcy mieszkańców regionu. Na organizowaniu obozów pracy, grabieży sprzętu, materiałów i surowców ze śląskich fabryk.

Ale przecież sami piszecie, że Ziętek pomagał ludziom i starał się nie dopuszczać do wywózek. Działał też na rzecz sprowadzenia już wysiedlonych. To informacje z przygotowanej przez was opinii.

W sprawie powrotu deportowanych górników, chociaż dziś wiemy, że to nie byli tylko górnicy, zasługa Jerzego Ziętka nie była większa niż Aleksandra Zawadzkiego, a nawet, zaskoczę pana, Jakuba Bermana, który wtedy odpowiadał za politykę zagraniczną rządu komunistycznego. Dzisiaj wiemy, że Jerzy Ziętek podpisał się pod jednym telegramem do starostów, w którym polecił przygotowanie spisu górników, którzy w 1945 roku zostali wywiezieni. Tak naprawdę zdecydowanie większą skuteczność można przypisać szefowi Centralnego Zarządu Przemysłu Węglowego Fryderykowi Topolskiemu, który pod koniec 1946 roku sporządził słynną listę górników zawierającą prawie 10 tysięcy nazwisk. Poza tym trzeba też pamiętać o motywach, które powodowały ówczesnymi władzami, również Jerzym Ziętkiem. Nie chodziło o względy ludzkie. Chodziło o ręce do pracy, których zaczęło dramatycznie brakować, szczególnie w sytuacji, kiedy Polska musiała się wywiązać z dostaw węgla do Związku Sowieckiego. I to jest kontekst mizernych starań Jerzego Ziętka w tej sprawie.

A propos kontekstu. Nie mają dla was znaczenia okoliczności, w którym Jerzy Ziętek funkcjonował? Rzeczywistość nigdy nie jest czarno-biała. Przecież to oczywiste, że jeśli ktoś był w tamtym czasie wojewodą, to musiał należeć do partii. Bierzecie w ogóle pod uwagę okoliczności i uwarunkowania tamtych czasów?

My dzisiaj nie rozmawiamy o meandrach polityki instalowania w Polsce systemu komunistycznego, którego – jeszcze raz to powtórzę, Jerzy Ziętek był integralnym i ważnym elementem. My mówimy o tym czy Jerzy Ziętek zasługuje na czczenie go poprzez fundowanie mu pomników i nazywanie ulic i placów jego imieniem.

Rozumiem, że nie zasługuje?

Jeszcze raz panu powtórzę: Jerzy Ziętek przybył na Śląsk jako przedstawiciel władzy sowieckiej. Mówiąc językiem projektu ustawy sejmowej z 1998 roku, sprzeniewierzył się w ten sposób interesom narodowym, służył zabezpieczeniu obcych interesów. Jerzy Ziętek wiedział o wywózkach, o demontażu śląskiego przemysłu, wiedział o obozach pracy. Ponosi bezpośrednią i osobistą odpowiedzialność za politykę wobec Kościoła, np. za wysiedlenie biskupów katowickich z diecezji katowickiej w 1952 roku. W marcu 1968 r. Jerzy Ziętek stał u boku Edwarda Gierka na placu Feliksa Dzierżyńskiego, biorąc udział w antysemickiej manifestacji. Wspólnie z Edwardem Gierkiem ponosi też odpowiedzialność ze drenaż Śląska z ludzkiego potencjału. W latach 1952-85 ze Śląska wyjechało prawie 500 tysięcy ludzi, głównie do Niemiec.

Ucieka pan od odpowiedzi. Zapytam więc nie tylko jako historyka, ale też mieszkańca regionu. Nie widzi pan żadnego pozytywnego wpływu Jerzego Ziętka na rozwój Górnego Śląska?

Co by to mogło być, pana zdaniem?

Wystarczy zapytać mieszkańców regionu. Każdy nieco starszy odpowie, że dzięki Ziętkowi mamy największy park w Europie. Spodek czy Stadion Śląski.

Można by pewnie dodać jeszcze uzdrowisko w Ustroniu i szpital w Reptach. Jerzy Ziętek realizował politykę partii komunistycznej. Śląsk w tej polityce miał pełnić rolę takiej polskiej Katangi i dostarczać węgiel i stal, za którą władze komunistyczne miały otrzymywać dewizy, tudzież zaspokajać potrzeby ZSRR. Nie było innego sposobu na wzrost produkcji jak rozbudowa przemysłu ciężkiego, a to z kolei mogło się dziać dzięki sprowadzaniu na Śląsk i do Zagłębia setek tysięcy ludzi z reszty kraju. Nie można ich było ściągnąć inaczej niż proponując – kosztem reszty Polski – większe mieszkania, lepsze wynagrodzenie i zaopatrzenie oraz przywileje socjalne. Za tamtą monokulturę gospodarczą i trwającą ledwo 20 lat hossę ponosimy konsekwencje do dzisiaj. Do dziś płacimy cenę ekologicznej degradacji regionu i zrujnowanym zdrowiem co najmniej dwóch pokoleń mieszkańców

Ale do czego pan zmierza? Chodzi panu o to, że żeby ściągnąć ludzi trzeba im również było zapewnić rozrywkę i tzw. miejsca trzecie, jak to się teraz mówi?

Tak, bo ta władza była bezwzględna, ale nie była głupia. Dobrze rozumiała istotę powiedzenia “chleb i igrzyska”. I jeżeli pan pyta z perspektywy ponad 30 lat od śmierci Jerzego Ziętka, co mu zawdzięczamy, to ja zapytam w czym Śląsk zbudowany jakoby przez Ziętka jest obecnie w lepszym położeniu niż inne regiony Polski? W czym Katowice są lepsze od Wrocławia, od Poznania, a nawet od Białegostoku, Lublina czy Rzeszowa. Tamte miasta już dawno uporały się z balastem, który pozostawił komunizm. My na Śląsku jesteśmy w dalszym ciągu skazani na płacenie za tamtą politykę.

To była wina Ziętka, że na Górnym Śląsku i w Zagłębiu były największe złoża węgla w kraju?

Jego wina polegała na tym, że zafundowano nam rabunkową eksploatację tych złóż i monokulturę na koszt przyszłych pokoleń, bez oglądania się na rachunek ekonomiczny i wyeliminowano inne gałęzie przemysłu. Jerzy Ziętek był realizatorem tej polityki.

Czyli mam rozumieć, że Śląsk nic Ziętkowi nie zawdzięcza?

To co Ślązacy rzekomo zawdzięczają Ziętkowi, w gruncie rzeczy wypracowali sami i zawdzięczają to sobie – pomimo istnienia systemu komunistycznego. Jerzy Ziętek natomiast – trawestując bon mot Kisiela – bohatersko pokonywał przeszkody systemu, którego sam był częścią i współtwórcą. Czy możemy np. powiedzieć że Warszawa zawdzięcza swoją odbudowę Józefowi Stalinowi?

Raczej nikt tak nie mówi.

Dlaczego? Przecież to on zdecydował, wbrew stanowisku polskich komunistów, że Warszawę należy jednak odbudować. Wbrew logice bo łatwiej było wybudować nową stolicę w zupełnie innym miejscu. Czy ktoś w Warszawie chce dzisiaj czcić Edwarda Gierka, bo zdecydował o odbudowie Zamku Królewskiego? A zyskał tym niezwykłą sympatię w pierwszych latach swoich rządów. A czy pan słyszał, że obecnie w Rzymie czci się Benito Mussoliniego za wybudowanie eleganckiej i oryginalnej architektonicznie dzielnicy EUR na południu Rzymu, za przebudowę śródmieścia stolicy Włoch i za nadanie mu funkcjonalnego do dnia dzisiejszego układu komunikacyjnego? Czy ktoś uznaje to za tytuł do nadawania ulicy imienia Mussoliniego?

No dobrze, to jak pan wytłumaczy to, że wy badacie i chcecie wykluczyć Ziętka z przestrzeni publicznej, a bardzo wielu mieszkańców regionu chce go mieć za patrona ulicy czy placu?

Niestety to jest wynik zaniedbań i zaniechań. Historycy zajmujący się najnowszymi dziejami Polski nie mają problemu z oceną komunizmu. Problem polega na tym, że zaniedbaliśmy edukację historyczną społeczeństwa.

To dlaczego historycy nie przebijają się ze swoją narracją?

Nigdy nie było to łatwe. Może do tej pory nie było klimatu do takiej rozmowy. Przypuszczam, że dwadzieścia lat temu tego typu zmiana przeszłaby bez większego zamieszania. Co więcej, pamiętam że w latach 90-tych nie było właściwie dyskusji jaki patron ma zniknąć z jakiejś ulicy. Bardziej rozmawialiśmy o tym kto go powinien zastąpić.

To kto powinien zastąpić Ziętka?

Ostatnio zauważyłem, że w Katowicach w żaden sposób nie jest upamiętniony Karol Schayer. Poza tym samorządy są bardzo niekonsekwentne w nazywaniu ulic. Nie pojmuję, jaką logiką się kierują jedną ulicę nazywając imieniem Józefa Piłsudskiego, a drugą Edwarda Gierka.

Może wpisują się w oczekiwania ludu?

Z punktu widzenia historyka to są postacie nie do pogodzenia. Jedna symbolizuje przecież niepodległość, druga wprost przeciwnie. Jak można w obrębie jednego miasta czcić i Jerzego Zietka i deportowanych mieszkańców Górnego Śląska? Inny przykład: jak można w jednym mieście czcić Ziętka i biskupa Adamskiego, którego ten pierwszy wysiedlił z Katowic?

Będzie pan miał satysfakcję jeśli pomnik Ziętka i tabliczki z jego nazwiskiem znikną z przestrzeni publicznej śląskich miast?

To nie jest moja osobista satysfakcja. Cenię sobie prawdę historyczną i uważam, że powinniśmy jej pilnować. Kiedyś Wojciech Jaruzelski zapytał w gronie swoich sympatyków: jeżeli Ryszard Kukliński jest bohaterem, to kim jesteśmy my? I przez analogię można zapytać: jeżeli na Śląsku powiemy, że Jerzy Ziętek jest bohaterem, to kim są górnicy z Wujka?

Też mają pomnik i ulicę w Katowicach.

To zapytam inaczej: jeżeli Ziętek jest bohaterem, to kim są ofiary reżimu, który on reprezentował?


+ to:


czy powinniśmy bronić gloryfikacji Jerzego Ziętka?

Gdybym swoje zdanie na temat Ziętka opierał wyłącznie na przekazie rodzinnym zapewne przyłączyłbym się do chóru jego obrońców. Pamiętam doskonale zdanie swojego ojca, który czasy wojewody Ziętka doskonale pamiętał (ja w tych czasach byłem dopiero małym dzieckiem) i zawsze podkreślał, że Ziętek był przystępny dla zwykłych ludzi, godoł z nimi po śląsku, inicjował wielkie inwestycje i był ostro skonfliktowany z I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR Zdzisławem Grudniem rodem z Zagłębia, co przysparzało mu sympatii wśród Ślązaków.

Ja jednak mam możliwość spojrzenia na tę postać poprzez pryzmat wiedzy historycznej. Jerzy Ziętek był polskich działaczem plebiscytowym w powiecie gliwickim i łącznikiem w III powstaniu polskim na Górnym Śląsku. Po podziale Górnego Śląska przeniósł się na polską stronę do Tarnowskich Gór, gdzie jako "korfanciorz" otrzymał posadę sekretarza wydziału gminnego. Po zamachu majowym stanął po stronie sanacji i został naczelnikiem gminy Radzionków, chociaż jego lista uzyskała zaledwie jeden mandat. W 1939 nie wziął udziału w obronie Polski, został ewakuowany razem z innymi urzędnikami, gdzie wkrótce znalazł się pod władzą Sowietów i trafił do łagru. W 1945 wrócił na Górny Śląsk w randze pułkownika Ludowego Wojska Polskiego i został wicewojewodą - prawą ręką Zagłębiaka Zawadzkiego. Skąd nagle taki wysoki stopień wojskowy u człowieka, który był ledwie łącznikiem w jednym powstaniu i nie brał w ogóle udziału w kampanii wrześniowej? Skąd ranga wicewojewody u człowieka, który przed wojną był urzędnikiem znienawidzonej przez komunistów sanacji? Jest dosyć jasne, że Ziętek jako neofita stał się betonowym komunistą, o czym świadczy zresztą treść jego przemówień, co wzbudziło sympatię i zaufanie starych komunistów, więc szybko w hierarchii PPR awansował. Gdy czytam dziś jak Ziętka się usprawiedliwia, że działał on w określonych realiach, to zastanawiam się, czy jego apologeci wierzą w to, co piszą. Ziętek przecież nie był jakimś szarym członkiem PPR, on był czołowym komunistycznym dygnitarzem, to on razem z Zawadzkim komunizm na Górnym Śląsku instalował, a więc to on sam te realia współtworzył.

Podkreśla się, że w 1945 powołał on komisję, której celem było uwolnienie górników wywiezionych do ZSRR. Tyle, że wywieziono ponad 40 tys. Ślązaków, a na liście komisji Ziętka było niespełna 10 tys. nazwisk. Jemu chodziło o uwolnienie tych, których uważał za Polaków, a nie wszystkich. Kompletnie nic nie zrobił natomiast w kwestii Ślązaków więzionych i mordowanych na terenie województwa, w którym miał władzę, w polskich obozach koncentracyjnych Zgoda, Łambinowice, czy Mysłowice. Te obozy zostały powołane z inspiracji władz wojewódzkich i władze cywilne miały nad nimi kontrolę. Gdyby Ziętek pojawił się w mundurze pułkownika pod bramą Łambinowic, to taki sierżant Gęborski, który był komendantem obozu, stałby przed nim na baczność. Gdyby Ziętek przemówił do Gęborskiego, czy Morela po śląsku, to byłby to dla nich szok poznawczy i uratowałoby życie niejednemu Ślązakowi. Wystarczyłby pewnie też jeden telefon Ziętka do Radkiewicza, czy Moczara, żeby Gęborskiego i Morela z funkcji komendantów usunąć, jako szkodliwych dla wizerunku władzy ludowej. Dlaczego zatem Ziętek nie zrobił nic w tej kwestii? Nie czarujmy się, Ziętek był 300% Polakiem i komunistycznym dygnitarzem, więc on tworzenie tych obozów popierał i jest za nie politycznie odpowiedzialny tak samo, jak dygnitarze NSDAP byli odpowiedzialni za nazistowskie obozy niemieckie.

Szczególnie podkreśla się inicjatywy Ziętka w kwestii takich inicjatyw jak utworzenie Parku Śląskiego, kompleksu sanatoryjnego w Ustroniu, czy budowy Spodka. W latach 1933-1941 niemieckim Śląskiem rządził gauleiter Joseph Wagner. Dynamiczny rozwój Wrocławia, Bytomia, Zabrza, czy Gliwic w tamtym czasie jest niezaprzeczalny, ale w biogramach Wagnera próżno szukać jakichkolwiek wzmianek o jego inicjatywach w tym zakresie, a nierealne jest, żeby nie było w tym jego zasługi. Zostanie jednak zapamiętany wyłącznie, jako dygnitarz totalitarnej władzy i nie pomoże mu, że w 1944 został z NSDAP wyrzucony i zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. O Ziętku też niektórzy piszą, że był przez komunistyczne władze nie lubiany. To ja może jednak przypomnę, że zakończył karierę w randze generała Ludowego Wojska Polskiego, jako członek Komitetu Centralnego PZPR i wiceprzewodniczący Rady Państwa PRL. Chyba każdy chciałby być tak "nie lubiany" przez władze.



Willa Grundmanna


No i na koniec kwestia najistotniejsza. Za rządów Ziętka budowano na chwałę woj. katowickiego w PRL, a niszczono śląskie zabytki: cmentarz ewangelicki z grobami założycieli miasta Katowice, willę Grundamanna, czy osiedle-ogród na Giszowcu. Podległa bezpośrednio Ziętkowi - jako przewodniczącemu prezydium WRN - powiatowa RN w Tarnowskich Górach zadecydowała o wysadzeniu w powietrze "śląskiego Wersalu" pałacu Donnersmarcków w Świerklańcu i to mimo zdecydowanego sprzeciwu krajowego konserwatora zabytków w Warszawie. Czy dygnitarzowi, który instalował tu komunizm, pod którego władzą powstały obozy koncentracyjne, w których mordowano Ślązaków, który budował na chwałę PRL, a niszczył śląskie zabytki, należy się gloryfikacja? Moim zdaniem absolutnie nie. Jestem oczywiście również zdecydowanym przeciwnikiem zastępowania go postaciami, które żadnych zasług dla Górnego Śląska nie miały, ale postaci zasłużonych dla naszej ziemi, które nie doczekały się uhonorowania, nie brakuje.


Dariusz Jerczyński 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz