Jerzy Ziętek jako przykład mitologizacji politycznej







Bogusław Tracz
Instytut Pamięci Narodowej, Oddział w Katowicach

Dr Bogusław Tracz

historyk, pracownik naukowy Instytutu Pamięci Narodowej, Oddziału w Katowicach, zajmuje się historią Górnego Śląska po 1945 r. – wydarzeniami roku 1945, historią partii komunistycznej, codziennością w warunkach kryzysu lat 80., przełomem roku 1989, ogólnopolskim ruchem hippisowskim. Opublikował m.in.



fragmenty pracy ze stron 331-352:



szerzej czytaj tu:
https://www.academia.edu/30714328/%C5%9Al%C4%85zak_%C5%BBo%C5%82nierz_Gospodarz_Jerzy_Zi%C4%99tek_jako_przyk%C5%82ad_mitologizacji_politycznej_w_G%C3%B3rny_%C5%9Al%C4%85sk_i_G%C3%B3rno%C5%9Bl%C4%85zacy_Wok%C3%B3%C5%82_problem%C3%B3w_regionu_i_jego_mieszka%C5%84c%C3%B3w_w_XIX_i_XX_wieku_red_S_Rosenbaum_wyd_IPN_Katowice_and_Muzeum_w_Gliwicach_Katowice_Gliwice_2014_s_331_352?email_work_card=view-paper


W 1999 r. w plebiscycie „Gazety Wyborczej” na najwybitniejszego Ślązaka XX w. Jerzy Ziętek zajął drugie miejsce, tuż za Wojciechem Korfantym.

Do dziś pozostaje najbardziej rozpoznawalnym górnośląskim prominentem z czasów PRL, a w regionie tym przez wielu jest wciąż otaczany swoistym kultem. Jego imię noszą ulice, place, szkoły, wyższe uczelnie i szpitale, a w westybulu gmachu Urzędu Wojewódzkie-go wchodzących wita popiersie Ziętka stylizowane na rzymskiego senatora. W centrum Katowic w 2005 r. odsłonięto – jedyny w wolnej Polsce – pomnik komunistycznego wojewody.

Legenda Jerzego Ziętka przetrwała upadek komunizmu, okrzepła, a nawet uległa wzmocnieniu. Wydaje się jednak, że tzw. wiedza potoczna o jego życiu i publicznej działalności ogranicza się w zasadzie do stwierdzenia, że „dobrym gospodarzem był”, bez głębszej refleksji nad politycznymi uwarunkowaniami jego kariery, a przede wszystkim nad przeinaczeniami, by nie powiedzieć dobitniej – kłamstwami, w które przez lata obfitowały liczne, oficjalne życiorysy generała-wojewody.

W życiorysach publikowanych jeszcze za życia Ziętka rozwodzono się nad jego rzekomym udziałem w walkach. W drugim powstaniu śląskim miał stać na czele specjalnej grupy szturmowej, a w trzecim powstaniu dowodzić początkowo plutonem, a następnie kompanią. Kiedy w maju 1971 r. otrzymał awans na generała brygady, rozpisywano się o tym, jak dowodząc III kompanią 2.batalionu gliwicko-toszeckiego pułku powstańców ruszył z początkiem maja 1921 r. przez Łabędy w stronę Starego Koźla, zadając po drodze dotkliwe ciosy oddziałom niemieckim. Następnie, po zdobyciu Kędzierzyna, miał brać udział w krwawej bitwie pod Górą św. Anny

[Szerzono propagandę o nim (dopisek J. Pawul) – jakoby] - „wielokrotnie był na pierwszej linii frontu. W natarciu forsując odrzańskie kanały i w odwrocie broniąc do ostatniego naboju przeprawy przez rzekę doskonale uzbrojonym oddziałom niemieckim przerzuconym z Rzeszy. Likwidował dywersantów na powstańczych tyłach, by następnego dnia wyprawiać się daleko w głąb pozycji nieprzyjacielskich.”

Z tej i podobnych narracji wyłaniał się obraz żołnierza, który już w okresie powstań i plebiscytu dowiódł czynem, że jak najbardziej zasługiwał na oficerskie szlify. Równie niesamowite opowieści snuto na temat roli Ziętka w wojnie obronnej 1939 r. Miał organizować bataliony ochotnicze, złożone z powstańców, górników i robotników z Radzionkowa i wycofując się w walkach, z bronią w ręku dotrzeć aż Związku Sowieckiego.

W rzeczywistości z bronią w ręku nie walczył. Samochodem zarekwirowanym jednemu z kupców wyjechał z przygranicznego Radzionkowa jeszcze przed niemieckim atakiem i razem z innymi urzędnikami ewakuował się do Krakowa, a stamtąd do Lwowa.

Nie wydaje się, by w tym czasie choć raz powąchał prochu. Żołnierski mundur przywdział tak naprawdę dopiero latem 1943 r., kiedy trafił do Sielc nad Oką, gdzie formowano pierwsze jednostki armii polskiej podporządkowanej sowieckiemu dowództwu. Według powojennych życiorysów miał z bronią w ręku przejść cały szlak bojowy – znad Oki do Bałtyku, po drodze biorąc czynny udział w zajęciu Warszawy. Pomijając już fakt, że lewobrzeżna Warszawa w styczniu 1945 r. została zajęta niemal bez walki, to również i wcześniej, jako tzw. oficer polityczno-wychowawczy, na dodatek bez wcześniejszego doświadczenia wojskowego, nie brał czynnego udziału w walkach, nawet jeśli teoretycznie podlegały mu konkretne oddziały.

Ziętek musiał być lojalnym wobec dowództwa armii polskiej na Wschodzie, skoro szybko awansował. Już w październiku 1943 r. otrzymał skierowanie do szkoły oficerów polityczno-wychowawczych w Riazaniu, gdzie pod okiem sowieckich „ekspertów” formowano wiernych oficerów.

W lipcu 1944 r. nosił już szlify porucznika, a pod koniec tegoż roku został majorem. Kiedy w połowie stycznia 1945 r. trafił do Włocławka i spostrzegł, że nowa władza nie cieszy się takim poparciem, jakie prezentowano w artykułach prasowych i na ideologicznych pogadankach, prosił o natychmiastowe przysłanie do miasta wysłannika rządu i choćby niewielkiej załogi milicji lub wojska, co – jego zdaniem – pozwoliłoby przeciąć wpływy żołnierzy AK i zwolenników rządu na uchodźstwie oraz „zorganizować społeczeństwo”, zanim przeciwnicy nowej władzy przystąpią do przeciwdziałania. Według jednego z wielu oficjalnych życiorysów w tym czasie z bronią w ręku walczył w okolicach Kołobrzegu, forsując Wał Pomorski.

To właśnie stamtąd miał zostać odwołany do Katowic. „Partia skierowała go na rodzinną ziemię, by w województwie śląskim organizował władzę ludową” – pisano po latach.

Warto zauważyć, że dziś depozytariuszami legendy Ziętka są w większości przypadków ci, którzy w czasach PRL z różnych powodów wchodzili w większe lub mniejsze alianse z ówczesnym systemem władzy. Największa w kraju aglomeracja przemysłowa, a wraz z nią całe województwo katowickie, były faktyczną „perłą w koronie” Polski Ludowej. To tutaj mieszkał największy odsetek robotników zatrudnionych w kopalniach i przemyśle ciężkim, których określano mianem klasy robotniczej i do których bezpośrednio zwracała się partia, nawet w okresie, kiedy „robotniczą” była już w zasadzie tylko z nazwy. To tutaj działała największa w kraju wojewódzka organizacja partyjna, która przez system nomenklatury miała realny wpływ na przebieg poszczególnych karier. W 1987 r., a więc kiedy system komunistyczny chylił się ku upadkowi, największy procent członków partii w województwie katowickim odnotowano kolejno wśród dziennikarzy (64 proc.), inżynierów (41 proc.), samodzielnych pracowników naukowych wyższych uczelni (40 proc.), ogółu nauczycieli (34 proc.) oraz w grupach zawodowych związanych z pełnionymi funkcjami: dyrektorów jednostek gospodarczych (88 proc.), prokuratorów (60 proc.), sędziów (44 proc.)i adwokatów (41 proc.). Były to najczęściej osoby wpływowe, będące jednocześnie decydentami i beneficjentami ustroju.

Legenda Ziętka zbudowana została według popularnego schematu „dobry car – źli urzędnicy”. Jej zwolennicy odrzucają zarzuty partycypacji w powojennym systemie władzy, a przynajmniej unikają rozważań o odpowiedzialności za represje i terror towarzyszący jego funkcjonowaniu, zwłaszcza w okresie tzw. utrwalania władzy ludowej. Tymczasem, kiedy w 1945 r. Ziętek zasiadał w dawnym gabinecie Grażyńskiego, wiedział dobrze o tym, co działo się za kulisami władzy i jakie metody stosowano wobec jej politycznych – faktycznych i urojonych przeciwników. Od lutego 1945 r. był członkiem PPR, choć postanowiono, że „mądrość etapu” wymaga, aby nie ujawniał swojej przynależności partyjnej. Oficjalnie bezpartyjny, faktycznie zasiadał w gremium decyzyjnym PPR. Był zbyt wysoko w machinie lokalnej władzy, by nie wiedzieć, co działo się w piwnicach siedziby Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego przy ul. Powstańców w Katowicach, katowickim więzieniu i szeregu innych podobnych placówek, rozsianych po całym województwie.




'ziętek' i inne komuchy ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz